piątek, 3 sierpnia 2012

Dzień jak codzień chociarz?

Rano synusiowi nie chciało się wstać stwierdził że się nie dospał.Więc na działkę pojechałam sama rowerem.Kubuś już nie odpuścił przejażdżki po chlebek i małe zakupy.Już z rana był płacz ponieważ rzuciłam wczoraj hasło że pojedziemy do Malborka lecz dziś stwierdziłam że jest to niekonieczne.Malutki był badzo rozczarowany i zawiedziony.Szybko mu przesz ło jak weszliśmy do kiosku-nie obeszało się bez gry.Mieliśmy dziś co robić .Kubuś pomagał przy ogórkach .Wszystko byłoby ok.gdyby nie te grzmoty.Szliśmy na ogród po chrzanu a tu jak nie zagrzmi Kubutek z wielkim płaczem i strachem uciekł do domu.Nigdy sie nie bał do feralnego dnia kiedy dostał odłamkiem iskry jak piorun uderzył w nasz dom.Było to chyba w licu tego roku.Póżniej zaczęło lać .Jak przestało poszliśmy na dwór mieliśmy tz. ja miałam pielić a skończyło się na przesadzaniu kwiatków w inne miejsce.I znowu złapał nas deszcz zdążyliśmy jeszcze nakopać ziemiaczków na jutro.W deszcz schowaliśmy się do foli znależliśmy tam zajęcie-obcinaliśmy dojżałe pomidorki.Mniam są bardzo smaczne i zdrowe bo bez chemii.Z ogrodu prosto do wanny,wyglądaliśmy jak małe dzieci które bawiły się w błocie.Kubuś sam włączył pranie:)MÓJ MAŁY DZIELNY MĘŻCZYZNA.Po głowie chodziła mi wczorajsza wiadomośc cioci Asi że przyjedzie zobaczyć nasze uśmiechy,więc czekaliśmy ,może tak nie dokońca bo wieczorkiem pojechaliśmy na troszkę do babci.Jakie było nasze zaskoczenie jak wróciliśmy od babci zdążylismy zamknąć bramę wjazdową gdy pod domem zatrzymał się samochód a z niego wysiadła ciocia Asiunia.Zaskoczyła nas prezentami Kubusia i mnie również .Też mi się dostało.Od razu poprawił nam się humor.DZIĘKUJEMY CIOCIU WSZYSTKO PASUJE WSAM RAZ .DUŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻY BUZIAK.Tak uśmiech się pojawił i to bardzo duży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz