czwartek, 2 sierpnia 2012

Wczoraj byliśmy na ściągnięciu szwów w Malborku.Kubuś na sam widok skalpela prze straszył się i zaczął płakać nic dziwnego skalpel wyglądał jak mały nożyk do obierania ziemniaków.Wszystko odbyło się bez żadnych problemów.Szwy ściągnięte ,opatrunek założony więc do domu.Teraz po każdej kąpieli opatrunek zmienia sobie Kubuś sam.Ale nie tak szybko w nagrodę zabrałam go na lody.Przechodząc koło budki z warzywami okazało się że tam pracuje moja koleżanka.Młody aż się trząsł żeby tam za lada się porządzić a Asia oczywiście pozwoliła.I tak zleciała godzina .Na siłę było trzeba go wyciągać:)Ale się udało .
Wróciliśmy do domu .Kubusiowi coś nie pasowało bo pod bramką stała cała gromada dzieciaków a on siedział na podwórku.Po wieczór mieliśmy gości ,było miło i wesoło.Nasz kawaler do domu przyszedł ok.21.30 .Spacerował z koleżanką za ściany.Dziś rano wstał dość szybko.Wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy do piekarni po chlebek.To była jego  najdłuższa przejażdżka rowerowa w tym roku.Ale małymi kroczkami będziemy zwiększać odległości.Na Starym Polu otrzymał prezent od Pani Beatki Sz.mieliśmy w planach zakup tej rzeczy ale nas uprzedzono .Kubutek zadowolony.Po powrocie smażyliśmy razem naleśniki na drugie danie-były z twarogiem i sorbetem trusk.własnej roboty.Pycha.Po obiedzie zadzwonił tel.Dzwonił Pan z Torunia zapaliło się małe światełko w tunelu-zobaczymy co z tego wyjdzie w następnym tyg.ponieważ ma ten Pan przyjechać.Byliśmy też zobaczyć u Jasia jego pokój w ZGZ.Wieczorem powtórka z dnia wczorajszego małemu włączyła się szwenda czka i wrócił kawaler tak jak wczoraj.Plus był taki z tej jego szwędaczki że tata poszedł na podwórko a ja mogłam spokojnie posprzątać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz