poniedziałek, 2 lipca 2012

Dzień jak co dzień

Dziś Kubusia nosiło,nie mógł usiedzieć na miejscu.Wstał ok.9.00 miał do mnie pretensje że ranogo nie obudziłam i sama zawioałam tatusia do pracy.On tak chciał iść do biedronki a z rana niema tylu ludzi.
Był obrażony i nie mniał chęci robić ze mną pierogów z jagodami,po dłuższej chwili mu przeszło.Przeprosił nawet ze był taki nie dobry.Chodził po mieszkaniu i nie wiedział co ma z sobą począć,Nawet zadzwoniliśmy do Sebastiana by przyjechał na chwilkę od babci.Ok. 14.00 wyruszyliśmy do M-K kupić spodenki i pozałatwiac kilka spraw przed środą ponieważ róznie to bywa.Pojechaliśmy po tatusia pod zakład pracy.Tam tez przyjechała ciocia Hania przywiozła nam gąski takie maciupeńkie.Zrobilismy im małą zagrodę z siadki plastikowej i weszliśmy do domu.U góry ukrop Jakub przeprał sobie nowe spodenki i bluzeczkę kruciutką (taka do kateteru) i powiesił na lince.Zżyczył sobie na kolację suróweczkę ,frytki i mięcho.Stanęłam na wysokości zadania i synus się najadł.Wieczorkiem poprosił Denisa,Krzyśka i Konrada żeby z nim pograli w piłkę koło domu..Chłopaki nie odmówili.Mały był strasznie zmęczony.Wrócił do domu ok.21.30 nie miał siły nawet się sam umyc.Dziś padł jak kawka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz