niedziela, 1 lipca 2012

zdjęcie z 2011
Nad ranem strasznie, pogoda była kapryśna wiało,padało a co najstraszniejsze to grzmiało i były błyski.Kubuś bał sie strasznie  ja z resztą  też.Ale daliśmy radę.Na 10.00 poszłam  do kościoła .Kubuś został w domu ze względu na pogodę,która nie pozwoliła stać na zewnątrz.Jak wróciłam to moi  mali panowie przygotowali śniadanie.W jego trakcie tatuś zaproponował wycieczkę do lasu zobaczyć czy są jagody.Mieliśmy jechać po obiedzie ale pojechaliśmy po śnaiadaniu.Seba nie chciał jechać  poszedł do kościoła a my do lasu.Wyjechaliśmy przed 12.00 a wróciliśmy ok.16.00 z pełną kobiałką jagód.Na początku Kubuś chodził koło nas ale za chwilę poszedł do samochodu i siedział tam jak w saunie.Bał sie otwierać drzwi czy okna żeby go nic nie pogryzło.Znalazł sobie zajęcie a to radio a to udawał że jedzie jako kierowca do domu.Było wesoło.Po powrocie zjedliśmy obiad.Było zastanawianie co zrobimy z jagodami.Kubuś szybko załatwił sprawę ciasto,bułeczki a jutro pierogi.Tatuś ma zajęcie przed pracą musi zagnieść ciasto bo ja nie mogę ze względu na RZS.Na rano zajęcie jest.Robota zaplanowana to Kubuś poszedł pokopać troszkę piłkę z Sebastianem,póżniej z Denisem jak braciszek wybył do babci a juz przed pójściem do domu ok.21.00 mnie zaciągnoł .Nie mogłam mu odmówić.Pokopaliśmy ok.10 min.i przyszliśmy do domu  na mecz i  kolację .Ciacho pojedzone mlekiem popite,kąpiel i spanko.I tak minął kolejny dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz