niedziela, 29 lipca 2012

poranny telefon:(

Sebastian wczoraj wieczorkiem pojechał z powrotem do babci  nic nie wskazywało na to że będzie się tak źle czuł. Kubuś z tatusiem poszli na stawek na rybki.Jak mężczyźni przyszli z ryb poszliśmy do sklepu.Później kąpiel i odpoczynek w chłodzie na dworku.Rano obudził nas telefon dzwoniła babcia.Sebastian wymiotował cała noc,boli go brzuch i strasznie nogi tak że płakał z bólu.Ze łzami w oczach jechałam po niego do babci i wiozłam do szpitala.Ze względu na Kubusia że nie mam odporności przyjęto Sebe na oddział dziecięcy .Pani doktor stwierdziła ze panuje wirus żeby uważać.Wyniki są w normie crp troszkę podwyższone ale bakterie w moczu.Jutro dalszy ciąg badań.Najgorsze był to że położono Sebastiana na tej samej sali na tym samym łóżku co Kubusia
w grudniu ubiegłego roku.Wspomnienia ,smutek ,rozczarowanie wróciło do mnie jak bumerang,nie mogłam sobie poradzić ze łzami.I jeszcze jego słowa mamo nie zostawiaj mnie tutaj.:(Ale co ja mogę.Kubą muszę zaopiekować się w domu ,Sebastianowi tez bym chciała teraz poświęcić troszkę więcej  czasu ale  boje się że coś mogę  przynieść do domu ze szpitala.Wróciłam do domu po rzeczy .Po kościele pojechaliśmy do niego wszyscy.Kubuś czekał na dole nie wchodził z nami.Posiedzieliśmy troszkę i wróciliśmy do domu.Obiad.spacer i siedzenie w domu.Co jeszcze nam się przytrafi ile jeszcze,czy ktoś wyciągnie pomocna dłoń.Po odebraniu Sebastiana ze szpitala muszę zawieść go do babci ale dlaczego dziecko musi być w rozterce następne dni.Czy 7 m-c już nie wystarczy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz